niedziela, 14 lipca 2013

USA - Lądujemy w Nowym Jorku

Na początek zaległości z podróży zeszłorocznej, po kilku miastach wschodniego wybrzeża USA, wybrałam się w nią z moją siostrą a umieszczone tu wspomnienia spisywałam na bieżąco stąd ich forma ...

DZIEŃ PIERWSZY
   Podróż była bardzo wyczerpująca a i ta różnica czasu - człowiek gubi się bo wszystko się miesza Gaba przestawiła czas w zegarku na nowy a ja pozostałam w naszym i w duecie miałyśmy rzut oka na "tył i przód" że tak powiem. W samolocie zasłoniłyśmy okno i pogubiłyśmy się, wydawało by się że po 12 h podróży (leciałyśmy z przesiadką w Monachium) powinno już zachodzić słońce a tu dopiero 14. Podczas lotu tuczyli nas jak świnie na ubój ...wszystko to ciężko było by nam strawić gdyby nie ...  roznoszone WINO w nieograniczonych ilościach podczas całego lotu z czego skwapliwie korzystałyśmy zawsze prosząc o jeszcze. Na miejscu od razu pokierowano nas do punktu inspekcji granicznej - jest to rozmowa z urzędnikiem imigracyjnym , która określi czy możemy przekroczyć magiczną zieloną linię, za którą czeka USA i chyba nawet jesteśmy wiarygodne bo przemiły pan poprzybijał pieczątkę na wszystkich kwitkach co je w samolocie upojone winem wypełniłyśmy, przeskanował nasz paszport i rzucił okiem na nas po czym o nic nie pytając bez ceregieli powiedział "welcome to USA", jeszcze tylko drugi machną abyśmy szły dalej i nie sprawdzał czy nie przemycamy nic i tak stanęłyśmy już dwiema nogami na terenie New Yorku.

   Jak tylko wychyliłyśmy się za drzwi lotniska, wszystko zaczęło wyć, trąbić i krzyczeć co dało niezłego kopa (tu wstawiam odnośnik do wcześniejszego WINA i niech sprawa będzie jasna-zresztą tak jak rzeczony trunek). Zmęczone postanowiłyśmy zaszaleć z żółtą taksówką a kolejka do niej przypominała najlepsze czasy PRL (kto nie pamięta bo młody, niech się dokształca na filmach) a całym tym kolejkowym biznesem kieruje dwóch zarządzających którzy "swatają" pasażera z Taxi, oczywiście kierowcy przewijają się różni, ja marzyłam tak stojąc o długobrodym hindusie w turbanie, których było najwięcej, bo przecież w każdym filmie to oni kierują taksówkami, ale Gaba myślami już sobie wyobrażała najgorsze i cała w skowronkach wskoczyła do przydzielonej nam żółtej karocy z białym nowojorczykiem, który co było do przewidzenia naciągną nas na 10 $ zagadując a skąd to jesteśmy i takie tam a kończąc że był w Katowicach kilkanaście lat temu i tak od słowa do słowa podjechałyśmy pod hotel gdzie okazało się że nie włączył licznika a cenę określił na zasadzie tyle zazwyczaj wychodzi a i napiwek zasugerował ...


Hotel co prawda w przedbiegach zaskoczył nas holem delikatnie ujmując -brudnym i zobaczyłam prawdziwy strach w oczach Gaby i już myślami byłam przy dniu kiedy wystawię swoją opinię o tym przybytku ale po wejściu do pokoju było czysto i przyjemnie a łóżka ludzie ja to jestem nie mała, ale te są naprawdę ogromne. Zrobiłyśmy spacer po okolicy (zdjęcie to widok z za rogu) trafiłyśmy na jedyny otwarty sklep i u przemiłego hindusa kupiłyśmy obowiązkową Pepsi diet zmęczone wróciłyśmy do hotelu nie dając już dłużej rady udawać że dla nas nie jest to urocze popołudnie ale 1 w nocy. Teraz leżąc w moim królewskim łóżku piszę ten elaborat cichutko bo Gabulek już śpi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz