Kolejny
dzień w USA przyniósł strzelaninę na piątej alej, i dlatego aby dotrzeć do
Muzeum Historii Naturalnej musiałyśmy objechać trochę metrem, bo zrobiło się
zamieszanie w centrum NY.
W samym muzeum spotkałyśmy Whoopi Goldberg i Liam'a Neeson'a, niestety tylko jako narratorów, pierwsza opowiadała w planetarium jak tworzył się wszechświat, naprawdę niesamowity film z efektami wbijającymi w krzesła, Liam opowiedział już konkretnie o powstaniu ziemi w innej multimedialnej prezentacji. W czasie naszej wizyty w muzeum podziwiałyśmy różne szkielety dinozaurów, a potem w poszczególnych salach podziwiać mogłyśmy wypchane zwierzęta i ptaki z różnych części świata, można też poznać historię wielu ludów i narodów, jako fanki Ben'a Stillera rajcowało nas odnajdywanie eksponatów z filmu "noc w muzeum", podsumowując fajna przygoda szczególnie dla dzieci, które po prostu piszczały ze szczęścia.
W samym muzeum spotkałyśmy Whoopi Goldberg i Liam'a Neeson'a, niestety tylko jako narratorów, pierwsza opowiadała w planetarium jak tworzył się wszechświat, naprawdę niesamowity film z efektami wbijającymi w krzesła, Liam opowiedział już konkretnie o powstaniu ziemi w innej multimedialnej prezentacji. W czasie naszej wizyty w muzeum podziwiałyśmy różne szkielety dinozaurów, a potem w poszczególnych salach podziwiać mogłyśmy wypchane zwierzęta i ptaki z różnych części świata, można też poznać historię wielu ludów i narodów, jako fanki Ben'a Stillera rajcowało nas odnajdywanie eksponatów z filmu "noc w muzeum", podsumowując fajna przygoda szczególnie dla dzieci, które po prostu piszczały ze szczęścia.
Kiedy już się nauczyłyśmy trochę o historii
naturalnej, spacerkiem po Central Parku wybrałyśmy się do Metropolitan Museum.Zatrzymam
się chwilkę przy samym parku, i zacytuję
mojego osobistego eksperta czyli Gabę "co to niby za park trawa po kolana
,okropna i nie koszona chwasty metrowe" " i jeszcze jeden jako
odpowiedz na moją propozycję popływania łódką po The Reservoir: "w tym
bajorze przecież każde zetknięcie z wodą grozi parchami" i tak w
atmosferze krytyki (nawet wiewiórkom się oberwało że nie takie jak w parku w
Londynie)
dotarłyśmy do MET czyli The Metropolitan Museum of Art.
A teraz trochę wyjdzie ze mnie chwalipięta a
trochę snob, ale co tam człowiek jest w NY to się może trochę pochwalić a więc
jako, że tak powiem bywalczynie kilkunastu najważniejszych muzeów tego świata:
Luwru w Paryżu, National Gallery w Londynie czy Prado w Madrycie, a mogła bym wymienić jeszcze parę Włoskich,
Hiszpańskich, Holenderskich czy bliskie naszemu sercu Wrocławskie Muzeum
Narodowe, ale do rzeczy, więc będąc w tylu miejscach podziwiałam już
różne cuda tego świata, bez ironii mówię cuda bo szczerze uważam, że każdy z
nas znajdzie w sztuce coś dla siebie, ale mieszanka jaką funduje Metropolitan
jest jedyna w swoim rodzaju, po amerykańsku i na bogato jest i starożytny Egipt
jest i badziewna fontanna z ceramiki, a w całym tym misz maszu są też dzieła, które mnie wbijają w podłogę
...
Nadal
spacerując po Central Parku udałyśmy się do Guggenheim's Museum, jeśli
ktoś lubi modernizm lub kubizm a także sztukę współczesną bez wydziwiania, to bardzo
polecam zabrzmiało trochę górnolotnie a chodzi mi o to że jak patrzycie na
obrazy np. Pabla Picassa i nie odrzuca Was a raczej fascynuje taka
transformacja przestrzeni koniecznie się tam wybierzcie, tu też zdarzy się obraz "z dupy"
czyli tylko tworzący go artysta i osoba, która stoi na każdym piętrze z zadaniem:
"porozmawiaj ze mną o sztuce" będą rozumieli co znaczą dwie kropki na
tym czerwonym płótnie ale i tak warto odwiedzić to niesamowite miejsce nawet ze względu na jego architekturę zaprojektowany przez Franka Lloyda Wrighta przypomina on ogromną szpulę z szeroką wstęgą co sprawia że muzeum zwiedza się spacerując wokół "spirali" (nie można w środku robić zdjęć).
Tak mnie to ZOO przybiło że postanowiłyśmy zjeść
hot-doga i wiem że mi nie uwierzycie ale był on naszym pierwszym w NY, myślałyśmy naiwnie że chociaż ta
legenda się obroni i nie zawiedzie nas, przecież na hot- dogu stoi cała Ameryka, no
i cóż z prędkością z jaką pewnie mielą mięso do hot dogowych parówek zmielona i
zdeptana została i ta nadzieja- to jest OKROPNE ja wiem co powiecie że
przesadzam i że nie ma jak śmieciowe żarcie i nic tak nie kusi jak zawartość
"e" ale my pozostaniemy przy zajebistej chińską knajpie którą mamy
pod nosem a w niej Buffalo wings, hot wings albo po prstu wings i inne chińskie specjały
:-)
Szybka
wyprawa na Broadway i Times Square, gdzie udało nam sie kupić taniej bilety na
wieczorny musical Mamma Mia! sam spektakl jakoś mnie nie zachwycił ale też
szczerze nie jestem fanką musicali więc nie można liczyć na moją obiektywną
recenzję. Za to miejsce to tak zauroczyło nas swoim blichtrem wszystko
błyszczy, ogromne reklamy wydają się być kierowane właśnie do Ciebie,
szczególnie zapowiedzi nowych sezonów moich ulubionych seriali na jaskrawych
neonach.
"Przywołane" przez ogromne cukierki wstąpiłyśmy do sklepu M&M's World, gdzie na środku
króluje dwupiętrowa ściana czekolady czyli mleczne, orzechowe i inne specjalne
M&M's dla fanów tych
niezwykłych cukierków świetna zabawa, my się świetnie bawiłyśmy komponując własną mieszankę...
Jak już zaliczyłyśmy M&M's to postanowiłyśmy kontynuować zabawę i
odwiedziłyśmy sklep Disney'a a w nim po prostu
cudowne dwa piętra wypełnione małymi księżniczkami różnej maści i małymi super
bohaterami z serii Marvela (to Spider-Man i cała gromadka komiksowa) wszystkie te
dzieciaki tak piszczały z uciechy że z automatu nam się udzielił nastrój
szalonej zabawy. W NY to nasze absolutnie ulubione sklepy, klientki i klienci
nie snobią i po odejściu od kasy po prostu promienieją... Dzisiaj też jakoś tak
już jedną nogą idziemy dalej w naszej podróży przez wschodnie wybrzeże,
kupiłyśmy już bilety wybrałyśmy klasyczny dla Amerykanów sposób
przemieszczania czyli autobus i znanego na całym świecie operatora czyli Greyhound. Teraz tylko pożegnalny wieczór w ...
NY, good night and see you
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz