Troszkę się mnie Gabulec nie posłuchał z rana i zamiast na Manhattanie
wylądowałyśmy na Brooklynie i to wprost na biuro zasiłków, w kolejce zauważyć
można było przewagę osób które preferowały "gangsterski styl" wiec
troszkę spanikowane wróciłyśmy do metra, okazało się że dwie stacje mają taką
samą nazwę, zresztą układ miasta a przede wszystkim długość ulic jest taki, że
są ulice o tej samej nazwie w różnych dzielnicach i jak pytasz o drogę to
dobrze jest powiedzieć czy to Bronkx czy Queens. Dotarłyśmy w końcu do budynku Banku
Rezerw Federalnych, który udało nam się
rozpoznać dzięki dość dogłębnej wiedzy jaką posiadłyśmy oglądając "Szklaną pułapkę 3" , kto bowiem
nie pamięta jak demoniczny Jerremy Irons kiwając Bruc'a Willisa, dobrał się do złotych sztabek
właśnie w tym banku, zresztą kilkaset tych "złotek" sobie zobaczyłyśmy
w środku, niestety za odpowiednimi zabezpieczeniami, aby dostać się do skarbca
"pokonałyśmy" zaporę w postaci
"drzwi" o szerokości około 2,5 m , sam skarbiec znajduje się 5 pięter pod ulicami Wall Street ,a jeśli chodzi o ważenie
tego złota to wszystko odbywa się na wagach 1930r. ich dokładność jest do 1
ziarenka ryżu, tak zapewniał nas przemiły pan, który oprowadzał nas po tym
niezwykłym miejscu, wejściówki na to zwiedzanie załatwiałyśmy pół roku
wcześniej, tak że spokojnie mogli nas wcześniej dobrze prześwietlić i sprawdzić. W podziemnym skarbcu banku znajduje się obecnie
około 7 000 ton czystego złota w około 540 tys. sztabkach, o rynkowej wartości
346 miliardów dolarów co czyni go największym takim repozytorium na świecie. Z
innych ciekawostek, o których niestety tylko mogę opowiedzieć bo oczywiście w
całym obiekcie "Do not take pictures" , widziałyśmy 34 miliony $ które
znajdowały się w szklanym pudle 1mx1m, w
formie przemielonych stu dolarówek.
Budynek Banku Rezerw Federalnych
Po tym "złotym zawrocie głowy" pozostałą część
dnia poświęciłyśmy na spacer a właściwie "nowojorski maraton"
wybrałyśmy się na Most Brookliński, który jest
jednym z najstarszych mostów wiszących na świecie i równocześnie jest
jednym z symboli NY.
Widok na most od strony deptaku, którym można się na niego dostać.
Nasz spacer kontynuowałyśmy zwiedzając poszczególne części Dolnego Manhattanu
Foley Square
Sąd Najwyższy
Little Italy, gdzie poczułyśmy się jak w naszych ukochanych Włoszech , następnie Chinatown gdzie wmieszałyśmy się w straszny tłum nie tylko turystów ale i licznych tubylców i gdzie zmęczone posiliłyśmy się w jednej z licznych orientalnych restauracji.
Artystyczne SoHo zachwyciło nas swoją atmosferą, skrzyżowaniem wysokiej mody i stylu ulicznego, podobały nam się małe galerie sztuki awangardowej i antykwariatów, wciśnięte pomiędzy luksusowe butiki mieszczące się między innymi w charakterystycznych czerwonych budynkach, w których kiedyś mieszkały i pracowały panie "bardzo przyjazne panom", wiele budynków zdobią klasyczne schody pożarowe jak , które tak często są ważną scenografią w filmach (Gaba przypomniała mi scenę z przyjaciół kiedy Joey & Ross na nich utknęli.)
TriBeCa jest to część zdominowana przez budynki przemysłowe, które zostały przekształcone na przełomie lat 60 i 70 w mieszkalne, opuszczone i tanie lofty stały się rezydencjami dla młodych artystów i ich rodzin. Podobno spacerując po brukowanych ulicach w Tribec'e można spotkać Beyoncé & Jay-Z, Roberta De Niro, Leonarda DiCaprio, Harveya Keitela, Meryl Streep czy Justina Timberlake zamieszkujących w tej części Manhattanu .
Greenwich Village to miejsce gdzie można się cieszyć wolnym trybem życia pośród tempa tego wspaniałego miasta. Jest to też miejsce gdzie znajduje się pub Stonewall Inn, znany punkt w Greenwich Village związany z wywalczeniem praw dla gejów w 1969 roku może stąd aura wolności jaka otacza to część Manhattanu, stąd też wziął swoją nazwę gejowski zespół The Village People. Ta część miasta przez długi czas była bastionem artystów i intelektualistów, to miejsce gdzie tłumnie przybywali zwolennicy wolnej miłości (podobno po uliczkach lubił sunąć ujarany Bob Dylan)teraz jest okolicą nastawioną na studentów, a głównym miejscem ich spotkań jest Washington Square Park, tu można zobaczyć i zaczytanych studentów NYU piknikujących na trawie , wpaść w kadr amatorom niezależnych filmów (a potem ewentualnie zobaczyć się na we Wrocławiu na American Film Festival ), można zagrać sobie w szachy słuchając naprawdę różnej muzyki wykonywanej przez liczne zespoły grające na żywo, można też podpisać różne petycje czy protesty, tu też próbowałyśmy z Gabą ustalić w którym z tych starych dostojnych budynków kręcono jeden z moich ulubionych filmów "Plac Washingtna"
Cała trasa
przebiegała w okropnym upale, skwar tym bardziej odczuwalny że nie ma tu
praktycznie żadnych wieżowców, które dały by jakiś cień. Wykończone ledwo doczłapałyśmy
się do hotelu ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz